O tym, jak wielki wpływ może mieć pozytywne myślenie na dobrostan psychiczny i fizyczny, przekonaliśmy się choćby podczas kilku ostatnich miesięcy izolacji. Ale temat znany jest od dawna – i nie chodzi już tylko o efekt placebo, a o bardzo konkretne korzyści zdrowotne, wynikające z pozytywnego myślenia. Jak się okazuje, pomaga nam ono zachować zdrowie, kondycję i dobre podejście do życia.
Pozytywne myślenie to z jednej strony umiejętność, a z drugiej pewna naturalna skłonność w podejściu do świata, zjawisk, ludzi i ogólnie tego, co nam się przydarza. Skoro jest to umiejętność, to oznacza, że można się jej nauczyć. Skłonność z kolei dotyczy tych osób, które bez większych starań zwykle widzą szklankę do połowy pełną, podczas gdy inni widzą do połowy pustą.
Osoby z pierwszej grupy mogą się nauczyć pozytywnie patrzeć na życie i dotyczy to praktycznie każdego, wszystko zależy od ilości praktyki. Z kolei nawet osoby z naturalną skłonnością do widzenia świata w różowych okularach mogą ją utracić, jeśli będą przez dłuższy czas otaczać się pesymistami. Jak się bowiem okazuje, bardzo łatwo „zarażamy się” nastrojami od innych, przy czym znacznie łatwiej jest nam się zarazić podejściem negatywnym niż pozytywnym.
Jednak osoby na co dzień pozytywnie usposobione mają „wbudowany radar”, który niejako ostrzega je przed osobami rozsiewającymi negatywną energię. A zatem osoba pozytywnie nastawiona do życia szybko rozpozna sygnały negatywne i odetnie te bodźce, zanim wywrą one na nią nieprzyjemny wpływ.
Uogólniając, optymistom żyje się lepiej niż pesymistom. Częściej osiągają oni swoje cele i doprowadzają zamierzenia do satysfakcjonującego końca. W razie porażki łatwiej godzą się z jej skutkami i przechodzą do następnego etapu, nie rozpamiętując strat i nie rozdrapując ran. Cieszą się również lepszym zdrowiem, wyższym poziomem energii życiowej i lepiej się motywują. Co ciekawe, w przypadku takich osób działa zjawisko synergii – łatwość w podejściu do życia i zadowalające rezultaty powodują, że czują się one zachęcone do kolejnych wyzwań. Jedno wpływa na drugie, co sprawia, że osoby pozytywnie nastawione postrzegają swoje życie jako udane i szczęśliwe. Warto więc przejść na pozytywną stronę życia.
Podejmij dobrą decyzję
Należy pamiętać, że nawet pesymista może stać się optymistą przy odpowiedniej praktyce. Pierwszy krok powinien być poprzedzony podjęciem decyzji, że chcemy mieć w życiu więcej pozytywnego i decydujemy się na to.
Następnie warto sprawdzić, w jakim środowisku żyjemy i kim się otaczamy – czy osobami pozytywnie myślącymi czy marudami widzącymi we wszystkim problem. W tym miejscu dobrze również dowiedzieć się co nieco na temat teorii pozytywnego myślenia i poznać mechanizmy, które będą nas wspierać na nowej drodze.
Po jakimś czasie być może sami zaczniemy być postrzegani jako osoby pozytywne, którymi inni chcą się otaczać. Wówczas będziemy i „zarażać” innych dobrym podejściem, i sami odbierać takie bodźce od osób z naszego środowiska.
Uprawiaj sport, a hormony zafundują Ci pozytywne podejście
Kiedy już wiemy, że pomiędzy ludźmi działa „zarażanie” się nastrojami (co w nauce nosi nazwę rezonansu limbicznego) i gdy nauczyliśmy się świadomie zwracać uwagę na to, jakimi osobami się otaczamy, w następnym kroku warto skorzystać z pomocy… hormonów szczęścia.
Najbardziej znanymi z nich są dopamina, oksytocyna, endorfiny i serotonina. Warto wiedzieć, że w pozytywnym podejściu do życia wspiera nas aż tyle hormonów, które dość łatwo jest uruchomić – wystarczy być aktywnym, spędzać czas na łonie natury i budować bliskie więzi z pozytywnie nastawionymi do życia osobami.
Pierwszy z nich, dopamina, nazywany jest hormonem przyjemności. Związana jest z ośrodkiem nagrody i wydzielana jest na przykład wtedy, gdy świętujemy małe sukcesy. A zatem kiedy zrobimy coś, za co możemy być sobie wdzięczni, warto pocelebrować ten fakt zamiast przejść nad tym do porządku dziennego.
Oksytocyna również związana jest z docenieniem, ale znacznie prościej ją wyprodukować – wystarczy na przykład codzienna porcja przytulania z kimś bliskim. Endorfiny z kolei uwalniane są do krwiobiegu, kiedy uprawiamy ćwiczenia ruchowe, ale również kiedy się śmiejemy i bawimy. Co ciekawe, działają również przeciwbólowo, co sprawia, że podczas wysiłku fizycznego możemy przekraczać swoje bariery. I na koniec serotonina, hormon szczęścia, bez którego ciężko mieć pozytywne podejście do życia. Wydzielana jest podczas medytacji, kontaktu z przyrodą, przebywania na słońcu i uprawiania sportu.
Zmień coś w ciele, aby zmienić emocję
Warto również zdawać sobie sprawę z tego, jak na nasze ciało oddziałują emocje, by i one nas wspierały w pozytywnym podejściu. Jedną z głównych i podstawowych zasad, które warto zapamiętać, jest to, że ruch w ciele to ruch w emocjach – i na odwrót, ruch w emocjach to ruch w ciele. Jeśli zatem dopada nas zniechęcenie, negatywne myśli i inne nieprzyjemne stany, warto zafundować sobie ruch w ciele, a emocja zmieni się wraz z tym ruchem. Najlepiej pójść na spacer, pobiegać albo popływać. Można też chwilę potańczyć, zrobić kilka pompek czy pajacyków albo po prostu świadomie pooddychać i pomedytować.
Wraz za tą zmianą w ciele zmieni się nasz stan emocjonalny. Ruch spowoduje dodatkowo produkcję hormonów szczęścia i po czarnych myślach nie będzie śladu. Dzięki temu będzie rósł również nasz apetyt na sport, ponieważ nasz układ zapamięta, że na dobre samopoczucie pomaga nam aktywność.
Czy tego można się nauczyć?
Jak już sobie powiedzieliśmy na początku, pozytywnego podejścia do życia można się nauczyć. I jest to bardzo prosta praktyka, dostępna dosłownie dla każdego. Wystarczy już 20 sekund dziennie, by nauczyć się stopniowo przechodzić na pozytywną stronę życia. Dr Rick Hanson, autor książki „Szczęśliwy mózg”, proponuje prostą codzienną praktykę polegającą na wyrabianiu nawyku bycia szczęśliwym. I nie chodzi tu o sztuczne uśmiechanie się niezależenie od okoliczności, a nauczenie swojego mózgu, że może reagować pozytywnie. Kluczem do sukcesu jest pielęgnowanie w sobie uczucia wdzięczności. Najprościej, wg dra Hansona, nauczyć się tego w tych 3 krokach:
Krok 1: Zbieranie pozytywnych doświadczeń
W tym kroku zaczynamy uwrażliwiać nasz umysł na pozytywne bodźce, jakich doświadczamy z otoczenia. To mogą być proste rzeczy: łyk pysznej kawy, kontemplacja ładnego widoku, uśmiech, dobre słowo lub gest. Należy wówczas zatrzymać się i skupić na tych wszystkich przyjemnych uczuciach, jakich doświadczamy. Nie wystarczy sobie o nich pomyśleć – należy dać sobie czas, by je przeżyć.
Krok 2: Wzbogacanie pozytywnych doświadczeń
W tym kroku wrażenia z punktu 1 należy pogłębić. Może temu służyć refleksja nad tym, jak się czujemy: co to za uczucie? O czym mi to mówi? Co przypomina? Czy lubię to? Czy daję sobie takie momenty? Warto zwrócić również uwagę na doznania z ciała: gdzie emocje się pojawiają i jak się objawiają?
Krok 3: Wchłanianie pozytywnych doświadczeń
Ostatni krok to tak naprawdę krótka medytacja wdzięczności, podczas której doświadczenia, uczucia i refleksje zgromadzone w punktach 1 i 2 wchłaniamy w siebie jak gąbka. Można dołożyć do tego jakiś gest, np. położyć dłoń na sercu, zamknąć oczy i dać sobie minimum kilkanaście sekund na wpuszczenie w siebie tego doświadczenia.
Podczas tej krótkiej praktyki wykonywanej codziennie struktury neuronalne w naszym umyśle przebudowują się. Stajemy się coraz bardziej podatni na pozytywne myślenie. Po krótkim czasie nasz mózg zaczyna sam wyłapywać pozytywne rzeczy, gesty, wydarzenia, doświadczenia, ponieważ zwyczajnie wchodzi mu to w nawyk.
Powodów, dla których warto przejść na pozytywną stronę życia, jest co niemiara. Znajdź swój i pielęgnuj w sobie pozytywne myślenie. To umiejętność, której można – i warto – się nauczyć.