Śmiech jest zdrowy z wielu powodów. Zacznijmy od mechanicznej przyczyny. Przy zwykłym oddechu, pobieramy do ok. pół litra powietrza. Śmiejąc się na całe gardło, oddychamy szybciej i głębiej, a więc pobieramy go trzykrotnie więcej. To doskonale wpływa na pracę przepony, oczyszczenie gardła i dotlenienie krwi. Więcej krwi z kolei oznacza lepszą koncentrację, jasność myślenia i sprawność umysłową. Ale to dopiero początek listy korzyści.

Śmiech wspaniale wpływa również na odporność. Wielokrotnie pisaliśmy o wpływie stresu na układ immunologiczny w kontekście sportu. Dołóżmy do tego również śmiech. Śmianie się bowiem powoduje uwolnienie do krwi endorfin, zwanych, nie bez powodu, hormonami szczęścia. Działają one rozluźniająco i wpływają na poprawę nastroju, obniżając przy tym poziom hormonów stresu (kortyzolu i adrenaliny). Jak się okazuje, uczucie rozluźnienia po salwie śmiechu utrzymuje się w organizmie nawet do 45 minut. Ten przyjemny stan odczuwany jest jako relaks, co sprawia, czujemy się dobrze znacznie dłużej niż tylko podczas samego śmiechu.

Warto wiedzieć również, że kiedy się śmiejemy, spalamy kalorie, poprawiamy krążenie, obniżamy ciśnienie krwi i uprawniamy pracę serca. Ale i to nie wszystko. Stan rozluźnienia i zadowolenia towarzyszący śmiechowi wpływa również na zwiększenie odporności na ból i obniżenie lęku.

Autor książki „Anatomia choroby”, Norman Cousins, opisał w niej swoją własną kurację… śmiechem. Kiedy zachorował na chorobę zwyrodnienia stawów, która dawała bardzo bolesne objawy, postanowił ratować się przeciwbólowymi właściwościami śmiechu. Całymi dniami oglądał zabawne programy i wykorzystywał każdą okazję do tego, by się śmiać. Ból mijał, a po jakimś czasie również proces zapalny się zatrzymał. Cousins przy okazji odkrył różne inne korzyści i zaangażował się w badania nad wpływem śmiechu na stany chorobowe, które przeprowadzono na University of California w Los Angeles.

Szczególnie warto śmiać się na całe gardło, aż do fazy spazmów, drgawek, zataczania się i łez, bo to właśnie w tym stanie rozluźnienie jest najprzyjemniejsze, a korzyści prozdrowotne największe. Korzystają z tego szkoły tzw. jogi śmiechu. Na takich zajęciach uczestnicy uczą się wprowadzać w taki przyjemny stan za pomocą wywoływania skurczów w różnych partiach ciała, co sprawia, że świadomie zaczynają panować nad uruchamianiem wesołości i, co za tym idzie, korzyści fizycznych i psychicznych dla całego organizmu. 

Dlaczego śmiech jest zaraźliwy?

Wystarczy popatrzeć na niemowlęta, które próbują naśladować wyraz twarzy najbliższej, zajmującej się nimi osoby. Tak maleńkie dzieci nie rozumieją dowcipów ani ironii, a jednak potrafią się śmiać wraz z matką lub ojcem. Dzieje się tak za sprawą tzw. neuronów lustrzanych. Naukowcy odkryli, że to właśnie ta wyspecjalizowana grupa neuronów przejmuje odpowiedzialność za rozpoznawanie emocji na twarzy drugiej osoby. Następnie w umyśle osoby obserwującej uruchamiane są obszary, odpowiedzialne za te same emocje. Dzięki temu można dosłownie „zarazić się” śmiechem. Podobnie dzieje się z innymi emocjami, ale wesołością zarażamy się najłatwiej, ponieważ mniej mięśni jest zaangażowanych w wywołanie uśmiechu niż kwaśnej miny na naszej twarzy.

Kiedy jeszcze śmiech może pomóc? Jak się okazuje, to świetny sposób na zdrowe rozładowywanie napięć dnia codziennego. Daje bowiem upust napięciom i lękom. Wystarczy spojrzeć na wysyp memów związanych z pandemią koronawirusa. Strojenie sobie żartów i dowcipkowanie to efekt mechanizmu obronnego. Osoby czytające te treści lub je szerujące przeważnie czuły się lepiej, dzięki czemu obniżały poziom lęku i w zdrowy sposób rozładowywały napięcie. Również śmianie się z siebie jest pożytecznym zjawiskiem, nie tylko wpływającym pozytywnie na obniżenie niezdrowego poczucia ważności i przywrócenia właściwego miejsca ego, ale rownież walkę z kompleksami. Ponadto osoby potrafiące śmiać się z samych siebie odbierane są jako dojrzalsze i… bardziej atrakcyjne.

Lek na samotność

Śmiech może być również sposobem na znalezienie przyjaciół, miłości czy po prostu towarzystwa. Uśmiech na twarzy pomaga nie tylko zrobić lepsze pierwsze wrażenie, ale i przyciąga do nas ludzi na dłużej. Kiedy często się śmiejemy, jesteśmy odbierani jako osoby pozytywne i przyjazne. Inni chętnie przebywają w naszym towarzystwie, ponieważ sami również czują się lepiej, czasem nawet nie zdając sobie sprawy z tego, dlaczego tak jest. Ponadto, osoby uśmiechnięte częściej odbierano są jako atrakcyjne, nawet jeśli nie mają idealnej sylwetki i klasycznych rysów twarzy. 

Działa to również w drugą stronę. Śmiejemy się częściej, intensywniej i głośniej, gdy robimy to wraz z innymi niż gdy jesteśmy sami. Po takim wspólnym wybuchu śmiechu czujemy się połączeni z innymi, co daje nam poczucie więzi i przynależności, a to samo w sobie również wpływa na poprawę samopoczucia.

Czasem można spotkać się z poradą: uśmiechaj się, nawet kiedy nie jest ci do śmiechu. Wiele osób obrusza się na tę radę. Jednak w tym szaleństwie jest metoda. Naszemu umysłowi jest wszystko jedno, czy uśmiechamy się szczerze, czy trochę sobie pomagamy. Okazuje się bowiem, że nawet sztuczny uśmiech pobudza produkcję endorfin w organizmie. W tym wypadku powiedzenie „fake it, till you make it” („udawaj do czasu, aż to zrobisz”) ma głęboki sens. 

Śmiech szczery a „uśmiech numer 5”

Czym innym jest oczywiście sytuacja, kiedy ktoś śmieje się z nami naturalnie i spontanicznie od sytuacji, kiedy robi to nieszczerze. Nie jest to miłe uczucie i potrafi zamiast nawiązania więzi, znacznie ją osłabić. Zwykle jesteśmy w stanie to wyłapać i właściwie nie do końca rozumiemy, skąd to wiemy. Dzieje się tak za sprawą mięśni okrężnych oka, które wraz z mięśniami jarzmowymi większymi biorą udział w wywoływaniu uśmiechu na naszej twarzy. Mięśnie jarzmowe większe są całkowicie pod naszą kontrolą. Leżą one po bokach twarzy i łączą się z kącikami ust. Jesteśmy w stanie w sposób świadomy i zaplanowany unieść kąciki ust, odsłonić zęby i uśmiechnąć się, nawet jeśli nie czujemy radości. Natomiast mięśnie okrężne oka poruszają się w sposób bezwarunkowy, kiedy czujemy autentyczną wesołość. Wówczas w kącikach oczu tworzą się zmarszczki, a powieki lekko przymykają. Specjaliści od mowy ciała radzą zatem, by – kiedy zatem chcemy odróżnić śmiech sztuczny, wymuszony od szczerego, spontanicznego wybuchu śmiechu – przyglądać się okolicom oczu, a nie tylko śmiejącym się ustom. Zwykle nasz umysł jest w stanie wyłapać to w ułamku sekundy, nawet bez świadomej obserwacji. 

Czy wobec tego śmiech to lek na całe zło? Może nie na całe, ale na pewno wspaniale wpływa na zdrowie i odporność, odejmuje lat, poprawia samopoczucie i pomaga zjednywać sobie przyjaciół. Wobec tylu faktów o dobroczynnym wpływie śmiechu na nasze życie pozostaje nam tylko życzyć Wam mnóstwo uśmiechu!

WRÓĆ DO LISTY ARTYKUŁÓW